Pomimo odległości - 150 km w jedną stronę, pojechałam.
Jestem w ciąży szóstej, cztery razy poroniłam, raz urodziłam i mam jedno dziecko.
Jestem po trzech procedurach zapłodnienia pozaustrojowego, dwóch laparoskopiach, dwóch badaniach drożności jajowodów, 10 latach leczenia niepłodności.
Warto było bo się udało, zaczęło się udawać dopiero jak trafiłam tutaj. Myślałam, że już byłam u tylu specjalistów, profesorów, że nikt już nic nowego nie wymyśli. Jaki to ma sens zmienić lekarza i co? jakaś inna medycyna? Poszłam i zdziwiłam się! Wszystko było inaczej, inne badania inny sposób leczenia. Zrobiliśmy in vitro, wcześniej miała 2 zabiegi i nie było zarodków do transferu. Z doktorem Hadasiem po pierwszym in vitro byłam w ciąży i miałam zamrożone zarodki.
Urodziłam zdrowego synka - kosmos jakiś. Na Sali po zabiegu byłam z kobietą, której siostra embriolog z innej kliniki przesłała ją do dr Hadasia. Pomyślałam coś musi być na rzeczy, jeżeli embriolog z innej kliniki wysyła do Hadasia siostrę do leczenia. Nie trzeba być specjalistą od psychologii, ale to widać na pierwszy rzut oka, ze ten facet lubi co robi, że to jego pasja. Współczuje tylko jego rodzinie.